Ciemno,
wszędzie ciemno, siedziałem z telefonem przy twarzy zastanawiając się co dalej
zrobić. Ręce drżały mi jak oszalałe. Pierwszą myślą było żeby już do końca
życia pozostać w tym bunkrze za skrzyniami czekając aż zjedzą mnie szczury.
- Nie bądź tchórzem- powiedziałem sam do siebie z wyrzutami.
- Nie bądź tchórzem- powiedziałem sam do siebie z wyrzutami.
Wziąłem
kilka głębokich wdechów i zacząłem się zastanawiać co się właśnie stało. Z
zabrudzonej i zabłoconej torby wyciągnąłem aparat. Nagle usłyszałem szmer i
zamarłem. Na szczęście był to tylko szczur szwędający się po tych starych i
wilgotnych tunelach. Gdy już się uspokoiłem, chwyciłem aparat i odchyliłem w
nim ekran. W zbiorze plików wyszukałem ten jeden filmik i odtworzyłem.
Oglądałem go aż do momentu strzału. Wtedy mimowolnie zamknąłem oczy. Wiem, że takie
rzeczy widzi się w telewizji, ale to tutaj było tak realne, to było prawdziwe i
dlatego tak straszne. Ręce znów wpadły w mimowolne drgania i musiałem przerwać
mroczny seans. Odłożyłem aparat do torby, ale wcześniej wyjąłem kartę pamięci,
którą wsadziłem w zapinaną kieszeń spodni. Wyjąłem telefon, była na nim godzina
szósta dwadzieścia. Musiałem tu siedzieć jakieś pół godziny. Słońce na zewnątrz
z pewnością już wstało i budziło ludzi swoimi promieniami, tylko ja siedziałem
pod ziemią. Na tapecie telefonu było moje zdjęcie z dziewczyną. Spojrzałem na
nie i wzrok zatrzymał mi się na Jej oczach. Łza poleciał mi po policzku, przez
myśl przeszło mi co ci zwyrodnialcy, których spotkałem mogli by jej zrobić. Na
raz zacząłem myśleć o wszystkich moich bliskich, o wszystkich na których mi
zależało. Oparłem się o ścianę i zsunąłem się po niej na zimną podłogę. Moja
twarz wylądowała w splecionych dłoniach. Nie mogłem się skupić, mój mózg
wytwarzał same mroczne obrazy, które przemykały mi przed oczyma jak stopklatki
z filmu. W pewnej chwili zacisnąłem zęby, wziąłem głębszy oddech niż zwykle i z
całej siły uderzyłem w leżącą naprzeciw skrzynię wypuszczając nagromadzone w
płucach powietrze. Razem z nim wyrzuciłem z siebie bezsensowne myśli
zaprzątające mi niepotrzebnie umysł. Wstałem i zacząłem myśleć racjonalnie.
-
Muszę chronić bliskich- powiedziałem szeptem sam do siebie- muszę!- wycedziłem
przez zęby.
-Ale
jak?- pomyślałem.
Spojrzałem
na telefon i uświadomiłem sobie, jest on workiem informacji, jest jak przynęta,
są tam kontakty, zdjęcia, filmy, notatki, numery telefonów. Nie mogłem
ryzykować. Cisnąłem nim o ziemię z całej siły. Dla pewności pozbierałem
pozostałości po nim, żeby nie robić śladów. Kartę SIM złamałem na pół i to samo
uczyniłem z kartą pamięci. Wszystko razem wylądowało w mojej kieszeni,
postanowiłem pozbyć się tego w jakimś kanale bądź w rzece. Zamknąłem oczy i
wziąłem dwa wdechy. Otworzyłem je i byłem wręcz przekonany że malowała się na
nich wściekłość. Zacisnąłem pięść i powiedziałem sam do siebie „albo ja albo
oni!” i wybiegłem z wielkiej Sali szukając wyjścia. Po paru minutach czołgania
się w kompletnych ciemnościach znalazłem wyjście. To nie było to samo, którym
tam wszedłem. Wychyliłem głowę i rozejrzałem się. Słońce niemiłosiernie zaczęło
palić w oczy, raziło i oślepiało. Po kilku sekundach wzrok się przyzwyczaił i
mogłem dokładnie zlustrować teren.
Znajdowałem się w jakimś lesie. Ujrzałem wydeptaną drużkę i natychmiast
wbiegłem na nią. Spojrzałem na niebo i ustaliłem kierunki świata. Postanowiłem
wracać w stronę miasta, czyli na zachód. Najpierw szedłem ale potem
przyspieszyłem do truchtu, który przerodził się w karkołomny sprint. Nie byłem
długodystansowcem więc po jakimś czasie nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa.
Na szczęście dobiegałem właśnie do jakiś domostw. Pierwszą myślą było żeby
zapukać i poprosić o pomoc. A jeśli nie pomogą, jeśli każą spadać, albo jeszcze
wezwą policję? Policja tu nic nie poradzi, nagranie jest za słabej jakości. Od
razu odrzuciłem ten pomysł i szedłem dalej. Okazało się że jestem w okolicach
jeziora maltańskiego. Połowa sukcesu za mną, byłem już blisko domu, ale nie
mogłem do niego wrócić, za duże ryzyko, nie mogłem tego zrobić. Pomyślałem o
osobach które mogłyby mi pomóc w tej sytuacji. Przez głowę przelatywało tysiące
osób, ale żadna nie była odpowiednia. Aż wreszcie przypomniałem sobie o dawnym
koledze, przypomniałem sobie że zawsze miał on bzika na temat teorii
spiskowych, tego że jesteśmy śledzeni i inwigilowani i innych pierdół. Nigdy
nie wierzyłem w te bzdety które wygadywał aż do teraz. W tym momencie wszystko
mogło być realne, a on był jedyną osobą mogącą mi pomóc bo tylko on mógł mnie
wziąć na poważnie. Był jeden mały, ale ważny problem, nie znałem jego adresu i
nie widzieliśmy się od dłuższego czasu. Ale znałem jego nazwisko i to już była
jakaś poszlaka. Tylko jak się skontaktować. Wpadł mi do głowy pomysł żeby
odszukać go przez facebooka, tylko jak połączyć się z Internetem. Szybko
pomyślałem gdzie mogę się udać i od razu do głowy wpadła mi Galeria Malta i mieszczące
się tam sklepy z elektroniką. W nich zawsze były wystawione laptopy, tablety i
inne urządzenia. Czym prędzej się tam udałem.
Wszedłem
do sklepu na pierwszym piętrze. W oczy rzucił mi się wystawiony jak na
piedestale, biały tablet. Bingo! Znalazłem to czego mi było trzeba. Podszedłem,
odblokowałem i chciałem dostać się do sieci a tu zong, potrzebne hasło do
wi-fi.
-cholera,
już po mnie- pomyślałem ale od razu coś sobie przypomniałem.
Jako
hasło wpisałem „123456789” i potwierdziłem. Gdy pojawiła się wirująca ikonka
wczytywania zamarłem. Stałem tam kilka sekund bez ruchu. Wpatrywałem się w to
cholerne kółko a każda sekunda ciągnęła się niemiłosiernie. Wreszcie załapał.
Hasło się zgadzało i mogłem korzystać z Internetu. Serce znowu zaczęło
normalnie bić. Mogłem tylko dziękować pracownikom tego sklepu że ustawili tak
banalne hasło. Od razu zalogowałem się na facebooka i wyszukałem Rafała
Zuberta. Pokazało się ich kilku ale tylko jeden przypominał mi starego dobrego
„Zubiego”. Wysłałem wiadomość „cześć, tu twój stary kumpel Piotr. Mam Ci coś
ważnego do przekazania. Podaj miejsce gdzie moglibyśmy się spotkać”. Nie
wspomniałem o niczym co zaszło w starym gospodarstwie, wolałem powiedzieć to
osobiście. Oczywiście nie odpisał od razu więc wylogowałem się i wyszedłem ze
sklepu. Wtedy uświadomiłem sobie że nie mam gdzie pójść. Wszędzie czułem się
zagrożony. Pomyślałem racjonalnie i stwierdziłem, że w miejscach zaludnionych
jestem bezpieczny. Przecież nie zastrzelą mnie przy świadkach, ani nie porwą z
tłumu.
-Tłum
jest moją ochroną- pomyślałem w duchu.- Od dziś tłum będzie moją tarczą i będę
poruszał się razem z nim. To ludzie i sam ich obecność dadzą mi ochronę.
„Tłum,
ludzie”- te dwa słowa na zmianę przelatywały mi przez głowę. Poszedłem do KFC i
usiadłem na krześle przy małym stoliczku. Wyciągnąłem portfel z kieszeni i
wyliczyłem że starczy mi na jakąś kanapkę. Kupiłem ja i wróciłem do stolika
który stał na podwyższeniu. Ludzi było mało i co się dziwić o tak wczesnej
porze, lecz jednak byli i dawali mi ochronę. Zjadłem kanapkę i spojrzałem przez
oszkloną ścianę na jezioro, które teraz mieniło się w blasku słońca. Zamyśliłem
się, aż w pewnym momencie usłyszałem huk. Moje mięśnie zwarły się i gwałtownie
odwróciłem głowę. Okazało się że to któremuś z pracowników coś upadło.
Opanowałem się i przypomniałem sobie o wysłanej wiadomości. Wstałem i pewnym
krokiem poszedłem przez alejkę ze stolikami, zwinnie ominąłem krzesła i
wszedłem prosto na ruchome schody prowadzące na niższy poziom gdzie znajdował
się ten sklep. Gdy wszedłem, moim oczom ukazał się chłopak stojący przy
tablecie. To się nazywa mieć pecha. Podszedłem do półki z grami i udawałem, że
je przeglądam. Gdy tylko chłopak odszedł dorwałem się do tego płaskiego kawałka
plastiku i metalu jak pies do kiełbasy. Wi-fi nadal było podłączone. Wszedłem
na wiadomą stronę, zalogowałem się i ujrzałem cyferkę przy ikonce wiadomości.
Otworzyłem i zobaczyłem nadawcę, był nim sam „Zubi”. Wyświetliłem wiadomość i
przeczytałem widniejącą w niej treść „cześć, spotkajmy się dziś w o 11:30 przy
Pręgierzu”. Wylogowałem się, odłożyłem tablet i pomaszerowałem do wyjścia. Gdy
przekraczałem próg spojrzałem na moją dłoń. Krwawiła.
Nieźle się zaczyna!
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w dalszym pisaniu :)
Czekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam!
Przypadkowo natrafiłem na bloga :)ale dobrze piszesz, podoba mi się bo wciąga! ;) Jestem ciekaw co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuń